02-31.08.2004
Giną nie tylko ludzie…
Zazwyczaj widzimy je na jezdni, jak leżą już martwe. Pozostają nic nieznaczącym epizodem naszej podróży. Sprawcy ich śmierci najczęściej nawet nie zatrzymują się, aby sprawdzić, czy potrącone jeszcze żyją, lub choćby po to, by ich martwe ciała usunąć z drogi. Z upływem czasu rozjeżdżane i miażdżone zmieniają się w niekształtne fragmenty rozjechanej skóry z resztkami sierści i kości, by w końcu pozostawić po swoim istnieniu ślad w postaci ciemniejszej plamy na asfalcie.
To, co przez cały czas towarzyszy kolejnym stadiom ich rozkładu, to nasza OBOJĘTNOŚĆ.
Wygląda na to, że wydarzyło się coś, co ostatecznie sprowadziło obszar naszych doświadczeń do przestrzeni, w której rację bytu mają jedynie zjawiska dla nas przyjemne lub mogące stanowić źródło korzyści materialnych. Została zerwana intymna i egzystencjalna więź, która łączyła nas z otaczającą przyrodą na tyle głęboko, że mogliśmy dostrzegać i doświadczać istnienia w jedności ze światem. Istnienia, w którym jedynym uzasadnieniem zabicia zwierzęcia była potrzeba zaspokojenia głodu, konieczność obrony lub pozyskania magicznych mocy, jakie stworzenie posiadało. W każdym z wymienionych przypadków poczucie winy, wywołane świadomością, że odbiera się zwierzęciu to, co jest dla niego najcenniejsze, a mianowicie życie, odnajdywało ślad w szacunku, jakim otaczano ofiarę.
Obecnie, gdy zwierzęta muszą przy każdej okazji udowadniać rację swojego istnienia użytecznością (opłacając to oswojeniem lub niewolą), gdy ich byt wydaje się bardziej wynikać z działalności gospodarczej człowieka, niż z rozwijającego się na Ziemi procesu, którego i my jesteśmy elementem, odwoływanie się do jakichś pierwotnych doświadczeń po to, by przywołać godność zwierzęcia, może wydawać się czymś naiwnym i sentymentalnym.
Śmierć nie jest lubianym przez nas tematem szczególnie, gdy odsłania się w całej swej bezwzględności, nieuchronności i nieodwracalności. Unikamy więc jej widoku. Dopiero jednak otarcie się o nią pozwala dostrzec, czym jest naprawdę życie i w pełni je docenić.
Prezentacja moich zdjęć zakłada przywołanie tego właśnie doświadczenia. Ich drastyczność czy tragizm nie mają jedynie na celu szokowania odbiorcy, by ostatecznie wywołać u niego jakąś odrazę czy wstręt. Stanowią próbę postawienia pytania, dotyczącego istnienia tego, co można określić mianem godności zwierząt.
Oczywiście mogą pojawić się głosy, podważające sensowność owego pytania. Czyż bowiem pojęcie godności nie zakłada istnienia czegoś takiego jak: wolność, rozum czy wolna wola, których to atrybutów zazwyczaj nie przypisujemy zwierzętom?
Jeśli jednak, patrząc na miażdżone ciała zwierząt, odsłoni się w nas to doświadczenie, które przyświecało powstaniu wystawy, a mianowicie, że oto jesteśmy świadkami bezczeszczenia ciał zwierząt, to jest możliwe, że zaczniemy odtąd inaczej dostrzegać więź, łączącą nas ze zwierzętami. Może wtedy pojęcie ich godności nie będzie wywoływać jedynie uśmiechu, przepełnionego ironią czy politowaniem, a w sposób naturalny pozwoli nam reagować w sytuacjach, które dotąd uważaliśmy za nieistotne.
Adam Korzeniowski