LIPIEC-SIERPIEŃ
Galeria BWA
Urodzony w 1947r. Studia w PWSSP- obecnie Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku (Wydział Rzeźby) w pracowniach prof. St. Horno – Popławskiego, Fr. Duszeńki i A. Smolany. Działalność wielodyscyplinowa zdominowana przez rzeźbę. Uczestnik wielu ważkich imprez artystycznych: wystaw, festiwali, konkursów, sympozjów, plenerów we wszystkich ważniejszych ośrodkach Polski. Pomysłodawca i organizator licznych przedsięwzięć kulturotwórczych. Współzałożyciel grupy czart. Wielokrotny stypendysta Ministerstwa Kultury i Sztuki. Od szeregu lat w zarządach związków i stowarzyszeń twórczo kulturowych. Twórca m.in. rzeźb balansujących oraz wróżebnych. Pomysłodawca i realizator pocztu polskich postaci legendarnych. Od 1997 ma stałą ekspozycję rzeźby plenerowej w „Ogrodzie wyobraźni” przy Galerii Lonty Petry w Częstochowie. Laureat wielu znaczących nagród i konkursów, autor kilkunastu rzeźb plenerowych i pomników. Prace w zbiorach wielu renomowanych muzeów i galerii w kraju i za granicą.
Na rozpiętych sznurach zainstalowano postacie przypominające cyrkowych linoskoczków, za wszelką cenę próbujące utrzymać się w górze.
Pierwsza z balansujących rzeźb powitała widzów już przy wejściu do BWA. Kolejne wypełniły całą galerię: czasem piękne, czasem zdeformowane sylwetki poruszające się w przestrzeni, a może raczej w niepewnej wędrówce, o czym może świadczyć tytuł wystawy „W drodze do gniazd”.
Rzeźby dotykano, wprawiano w ruch badając ich reakcję. A dzieci z kolonii, które licznie przybyły na wystawę, różnymi sposobami próbowały zajrzeć wyrzeźbionemu mnichowi pod wierzchnie okrycie.
Artysta chętnie rozmawiał z widzami, zachęcał też do wspólnego budowania symbolicznego gniazda z wcześniej przygotowanych lin i gałęzi. Kilka osób dość szybko odpowiedziało na ten apel i wdrapało się na drabinę.
- Pierwszą z rzeźb balansujących wykonałem cztery, a może pięć lat temu – mówił po wernisażu artysta. – Ale w tej idei balansowania czegoś mi brakowało i wtedy wpadłem na pomysł, by te postacie dyskretnie wykonywały pewne artystyczne zadania. Tak pojawiała się idea budowania gniazd, czyli poszukiwania czegoś, co nas łączy; Hanna Ciepiela, Gazeta Lubuska 17.07.2000 r.
Kiedy patrzy się na te monumentalne postacie umieszczone na jednej linie, z jednym punktem podparcia, które swobodnie balansują nad ziemią, aż trudno uwierzyć, że są to rzeźby. Przecież rzeźba to coś stałego, namacalnego, mocno usadowionego na ziemi.
Zawieszony nad ziemią braciszek uparcie stara się nie odlecieć w przestworza, a jednocześnie za wszelką cenę nie chce spaść na ziemię.
(…) – W którymś momencie uświadomiłem sobie, że jeszcze nie tknąłem zagadnienia – człowiek balansujący. Przecież my teraz cały czas balansujemy między różnymi sytuacjami życiowymi, różnymi wyborami. A natchnieniem stał się przykład mojego przyjaciela, zresztą znakomitego plastyka.
- Jesteśmy w jakichś uzależnieniach i nie bardzo umiemy się odnaleźć w nowej sytuacji, z drugiej strony są tacy, co nas podziwiają, czyli jesteśmy w sytuacji nieustannego wahadła. Nieustannego wyboru, dryfu.
Taki balans pomiędzy jedną – znaną i lubianą postawą życiową, a czymś nowym, nie do końca przez nas samych akceptowanym powoduje, że budujemy sobie takie gniazdo, malutką własną ojczyznę, tylko po to, by czuć się w miarę pewnie. Ale cały czas coś w nas drga. Stąd znamienny tytuł wystawy „W drodze do gniazda”.
(…) udaje mu się pokazać bardzo skomplikowane związki poszczególnych ludzi ze światem, z otoczeniem, z samym sobą. Jego balansujące rzeźby docierają do samego sedna ludzkich pragnień i możliwości, godzenia marzeń z rzeczywistością. Rzeczywistość dnia codziennego wymaga nieustannego kompromisu, balansowania na linie, a rzadko, kto w silnie stechnicyzowanych czasach, nastawionych na szybką karierę, ma czas i ochotę na takie refleksje. Dopiero rzeźby Jerzego Kędziory zatrzymują na chwilę tę rzeczywistość, odsłaniają brutalną prawdę o nas samych. Prawdę, której często wygodniej jest nie znać, nie dostrzegać; Renata Ochwat, Gazeta Zachodnia 17.07.2000 r.
(…) Tworząc za pomocą balansujących rzeźb proste i skomplikowane układy, buduje artysta uniwersalne egzystencjalne parabole, opowiada naturę człowieka i jego los na przykładzie współczesnych uwikłań, jakim musi on sprostać.
Sytuacja budowania gniazda jest ponadczasowa. W sensie kulturowego toposu sumuje relacje człowieka z rodziną i określa jego miejsce w tej społeczności.
Jak balansowanie zaprzecza fizyczności ciężaru, tak plastyczny kształt projektu Jerzego Kędziory zaprzecza fizyczności czasu – oto jesteśmy świadkami i uczestnikami zakrzepnięcia chwili w kształt. Kształt nie pozbawiony pierwiastka niepokoju: czy ten balans, ta chwiejna równowaga, jest stanem ostatecznym? Trwałym?
Przed nami rozegra się dopiero proces budowania, struktura gniazda wpierw przeźroczysta i niepewna, wkrótce wzmocni się i wypełni. Ale w drodze czyhają niebezpieczeństwa. Autor pozwala i wręcz zachęca widzów do czynnego włączenia się w budowie, poprzez dokładanie kolejnych i kolejnych gałęzi.
Emblemat gniazda należy w tym konkretnym kontekście tłumaczyć mniej wprost niż wskazują na to klasyczne zrosty znaczeniowe również, dlatego że gniazdo u Kędziory to nie rodzina. Przynajmniej nie tylko rodzina. Przyjrzyjmy się twarzom i sylwetkom figur, które zapoczątkowują tworzenie się i narastanie całej konstrukcji; Przyjrzyjmy się także sobie – jej współautorom i uczestnikom, dokładającym kolejne drobne cząstki do przyszłego gniazda. Łączy nas tylko wspólnota. Wspólnota uczestnictwa.
Znaczenie ikony gniazda nie sposób sztywno związać z miejscem – dziś jest to Gorzów, jutro ideę tę przeniesie artysta do Hamburga i gdzieś jeszcze, i jeszcze. Tam uczestniczyć w niej będą inni, którzy z sobie właściwą wrażliwością i świadomością podejmują ideę współuczestnictwa. Ideę wspólnoty. Wspólnoty niepewnej. Balansującej; Gabriela Balcerzakowa, 25.06.2000 r.