STYCZEŃ
Galeria BWA
MALARSTWO Z LAT 1967-1987
Urodzony tuż po wojnie w Bydgoszczy ukończył tam liceum plastyczne, by w latach 1964-1970 studiować malarstwo i grafikę w warszawskiej ASP. W 1969 roku osiedlił się w Gorzowie Wlkp. i wkrótce stał się jednym z najaktywniejszych artystów w tym mieście. Uczestniczył we wszystkich lubuskich „Salonach Jesiennych" (1972-1992) i Gorzowskich Konfrontacjach (1973-1988). Miał ponad 40 indywidualnych wystaw w kraju i za granicą, uczestniczył w kilkudziesięciu zbiorowych. Był laureatem licznych ogólnopolskich nagród i wyróżnień, autorem kilku tek grafik ( „Gorzów", „Zielona Góra", „Papusza"), ilustracji książkowych, programów teatralnych i opracowań graficznych lokalnych periodyków. Andrzej Gordon pozostawił bogatą spuściznę artystyczną, liczącą około 1000 prac – obrazów olejnych, rysunków i grafik, z których największy zbiór posiada Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze i Dział Grafiki Biblioteki Głównej WSP.
Na monograficznej wystawie jego malarstwa udało się zebrać osiemdziesiąt z ponad dwustu obrazów. Wydają się one najbardziej reprezentatywne dla twórczości Gordona.
Trzon ekspozycji stanowią obrazy namalowane w latach późniejszych, aż do prac najnowszych, ukończonych tuż przed wystawą. Najczęściej pojawiające się w tych obrazach wątki treściowe – to erotyzm oraz pozostający z nim w specyficznym związku temat sakralny. W mniejszym zakresie występują motywy martwych natur i pejzaży miejskich, przede wszystkim gorzowskich. Wątki te częstokroć splatają się w jednym obrazie; Rzeczpospolita Nr 32/ 7-8.02.1987 r.
W wielu ujęciach jednego wielkiego tematu barwne płótna spinają wokół widza korowód wariacji płaszczyznowych. W malarstwie Andrzeja Gordona poza dominującym aktem kobiecym rzadko pojawiają się ekspresyjne pejzaże, studyjne martwe natury i klasycyzujące portrety.
Możliwe, że tylko Kobieta jest tą Tajemnicą, którą bezustannie usiłuje zgłębić malarz. Wydaje się bowiem, że w pozornej mono-duo-tematyczności tkwi wielość wątków dopiero jako suma dając sens generalny. Nawet w brutalnym zderzeniu nagiego ciała kobiecego z twardymi, zimnymi płaszczyznami szarości tkwi bezmierna czułość pozornej brutalności, ponieważ linearyzm głębiej przeprowadzonych partii wydobywa się drapieżną finezją i nasyca światłem oczkujące ciało.
Malarstwo Andrzeja Gordona nie zawiera odniesień kosmicznych, jest głęboko ludzkie: odwołuje się do kultu Boga – Człowieka, greckiej pieśni o życiu, kobiety, jej i jego zamkniętego świata – pozornie nie ma w nim tego ostatniego pytania: PO CO? Po co to wszystko: kobieta, jej miłość, miast i kwiaty, twarz, milczenie i światło, jeżeli za zasłoną lęku nie ma ucieczki przed nicością?
Na sali BWA będziemy w tym malarstwie szukali siebie i nie zrozumiemy więcej niż nam dano: kobieta spojrzy w swoje ciało i odnajdzie swój szybko przemijający wdzięk namalowany z brutalną czułością, a mężczyźni uśmiechną się po prostu do swoich wspomnień. Nie jest to jednak malarstwo pogodnego oczekiwania na spełnienie, daleko mu do jurności i jednoznaczności świata Ciała, gdzie biblijne poznanie wyznacza całą odpowiedź. W żarzących się namiętnościach, nieokreślonych przestrzeniach – Kobiety Oczekują… nie jedna, czasem dwie, czasem z tajemniczym towarzyszem we wnętrzach poza czasem i przestrzenią czekają, pozornie bezwolnie jak odaliski, ale przecież pełne wewnętrznej dynamiki, rozświetlone oczekiwaniem na ową tajemniczą chwilę, która w swoim migotliwym spięciu pozwoli zrozumieć im sens istnienia.
Analitycznie podchodząc do płócien malarza dostrzec można szczególną troskę o formę obrazu. Kompozycja – z reguły dynamiczna, wibrująca wokół diagonali, niekryjąca swej konstrukcji – często twardy szkielet budowy, prześwituje przez delikatną tkankę obrazu. Brutalne obnażenie struktury jest jednoczesnym odwołaniem się do umowności wszelkiego przedstawienia malarskiego i ujawnieniem prastarego zapisu.
Barwy w malarstwie Andrzeja Gordona stają się swoistym komentarzem odautorskim, swoją gorącą gamą ustawiają widzom pejzaż jego namiętności i wyrzeczeń: jarzą się w oranżach, migocą czerwieniami i konają w ciepłych czerniach i ziemnych szarościach; Barbara Orzechowska; Ziemia Gorzowska styczeń ’87 r.