Zbigniew Bajek, Krzysztof Gliszczyński, Tomasz Milanowski, Zbigniew Szot, Zdzisław Wiatr
Otwarcie 16.12.2022, godz. 18:00
Wystawa czynna do 22.01.2023
Współpraca: Gustaw Nawrocki
Z biegiem czasu człowiek identyfikuje się z kształtem swego przeznaczenia; powoli staje się tym, co go otacza. Bardziej niż poszukiwaczem czy mścicielem, bardziej niż boskim kapłanem - byłem więźniem. Z niewyczerpanego labiryntu snów wracałem do ciężkiego więzienia jak do domu. Błogosławiłem jego wilgoć, błogosławiłem tygrysa, błogosławiłem krążek światła, błogosławiłem swoje stare, obolałe ciało, błogosławiłem kamień i mgłę.1
Wówczas, wieczorem, oczyścił się w wodach rzeki, złożył hołd planetarnym bóstwom, wypowiedział dozwolone sylaby pewnego potężnego imienia i zasnął. Prawie natychmiast przyśniło mu się bijące serce. Śniło mu się ono żywe, gorące, wielkości zaciśniętej pięści, w kolorze granatu w półmroku ludzkiego ciała…2
Monomania3
Czym może być? Czymś ponętnym? Jakąś zadrą, która uwiera, a o której nie sposób zapomnieć. Może ona niszczyć i może budować. Bywa inspirująca, bywa też zdradliwa. Może być czymś destrukcyjnym, ale też czymś pobudzającym i budującym. Czasem zamienia niejasne wspomnienia w obraz, a wtedy myśli nabierają materii skały.
Jak historia borgesowskiego maga, który w kolistych ruinach próbuje wyśnić człowieka, w całej jego drobiazgowej pełni i narzucić rzeczywistości. Lecz sam okazuje się być mirażem cudzego umysłu.
Twórcy prezentujący swoje prace w wystawie „Monomanie” w Miejskim Ośrodku Sztuki w Gorzowie Wielkopolskim nie stanowią formalnie żadnej grupy i prezentują różne środowiska artystyczne. Są to absolwenci, a obecnie wykładowcy uczelni artystycznych w Krakowie, Warszawie, Katowicach, Gdańsku i Poznaniu. Jednak jest pewien wspólny mianownik w tym zestawie różnorodnych „Ja”. Jest to wręcz uporczywe badanie granic własnych fascynacji i namiętności. Stojąc na moście łączącym dwa tysiąclecia, dwie epoki i dwa systemy śnią, błądząc w labiryncie poznania. Tak jak Zbigniew Bajek, w swoim niezachwianym poszukiwaniu sensu życia zaklętego w napisanych w Siřem „Aforyzmach” Franza Kafki. Krzysztof Gliszczyński od wielu lat intensywnie eksplorujący labirynty alchemii koloru, tworzący niepowtarzalne w swojej konsekwencji autoportrety. Mamy też Tomasza Milanowskiego kreującego wyimaginowany, organiczny świat materii malarskiej. Jest też Zdzisław Wiatr zanurzony w onirycznym rytuale chwytania światła, odbijającego się od mrocznych wód czarnego stawu a Zbigniew Szot poszukuje sensu życia, zawieszonego pomiędzy ziemią, wodą i powietrzem na brzegu morza. Dla każdej z tych osób pole poszukiwań jest inne. Każda z nich inaczej oswaja własne lęki i nadzieje. Dla jednych jest to ślad białego markera, dla innych ocean wspomnień. Ważnym jest też to, że sfery Ich działań w żaden sposób nie nakładają się na siebie, będąc odrębnymi bytami dają nadzieję na intrygujące spotkanie różnych indywidualności.
1 J.L. Borges, Pismo boga w Opowiadania, Wydawnictwo Literackie Kraków, 1978; str. 253
2 J.L. Borges, Koliste ruiny w Opowiadania, Wydawnictwo Literackie Kraków, 1978; str. 50
3 „…opanowanie umysłu przez jedną myśl lub ideę”, https://sjp.pwn.pl/slowniki/monomania.html
Zbigniew Bajek
Urodzony w Bojanowie w 1958 r. Studiował na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie w pracowni doc. Zbigniewa Grzybowskiego; dyplom z wyróżnieniem uzyskał w 1984 r. Od 1983 r. zatrudniony jest na Wydziale Malarstwa na macierzystej uczelni. W 2009 r. uzyskał tytuł profesora. Realizuje złożone przedsięwzięcia artystyczne, do udziału w których zaprasza artystów o uznanej pozycji, ale także doktorantów i studentów, m.in.: Kwadrat magiczny, Granice tożsamości, Czarno na białym, Wymiary Wolności, Labirynt Wolności, Horyzont Wolności, Dramat Wolności, Ślōnski Kafka, Topo/s/grafia Wolności, Szaleństwo Wolności, Kafka – przełamywanie granic, Dotyk Wolności, Kafka – słowa i twarze, KAFKA 2024 (wystawy, wykłady, prezentacje, warsztaty w galeriach, zakładach karnych, szkołach różnego szczebla, przestrzeniach otwartych). Uprawia malarstwo, rysunek, fotografię, realizuje instalacje oraz działania parateatralne; zajmuje się również projektowaniem graficznym: projektuje plakaty, wydawnictwa albumowe itp. W swoim dorobku ma także realizacje scenograficzne, m.in. dla Teatru Witkacego w Zakopanem oraz dla Teatru Drugie Studio Wrocławskie. W obrębie własnej twórczości jest autorem wielu projektów o charakterze interdyscyplinarnym. Brał udział w ponad 350 wystawach zbiorowych prezentowanych w kraju i za granicą.
Kafka na okrągło.
Byłem w wielu miejscach, które nosiły Kafkę ale najbliżej Franza byłem w Siřem. W zapuszczonej, otoczonej chmielem wiosce, zobaczyłem Jego cień, poczułem Jego obecność. Cichą, prawdziwą obecność. Nic dziwnego, tu właściwie nic się nie zmieniło w ciągu minionych stu lat – może kilka domów ma bardziej przekrzywione fasady, kościół śmierdzi swądem spalonych ścian i ołtarzy, w szkole, w której mieszkali K. i Frida nie ma wprawdzie dzieci... Na podwórku domu, w którym gościł pisarz u swojej siostry, pasą się kozy i owce. Czy pasły się wówczas?
Czytając wielokrotnie aforyzmy ze zbioru „Rozważania o grzechu, cierpieniu, nadziei i słusznej drodze”, wiedziałem, że zostały napisane w Zürau ale nigdy nie zadałem sobie trudu, by sprawdzić, gdzie to jest. Od początku uznałem, że to miejsce mityczne, „gdzieś”, gdzie nie sposób dotrzeć – nie na tej ziemi.
Coraz bardziej uzależniałem się od lektury tych krótkich tekstów (wręcz pojedynczych zdań), coraz mocniej im zawierzałem. Zarażałem nimi innych – młodych i starych, „wierzących i niewierzących”.
Czy droga krzyżowa może być „słuszną drogą”? Cykle pasyjne, których zbudowałem kilkadziesiąt sadowiąc je na fundamencie myśli Kafki, nie dają odpowiedzi na tak postawione pytanie. Idę drogą, którą jednocześnie buduję; idę nią po raz pierwszy i zapewne jedyny. Na pewno jedyny.
Krzysztof Gliszczyński
Urodzony w 1962 r. Uzyskał dyplom Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (obecnie Akademia Sztuk Pięknych) w Gdańsku w 1987 roku w pracowni prof. Kazimierza Ostrowskiego. W latach 1995-2002 założyciel i współprowadzący Galerię Koło w Gdańsku. Pomysłodawca Nagrody im. Kazimierza Ostrowskiego przyznawanej przez ZPAP w Gdańsku Dziekan Wydziału Malarstwa ASP w Gdańsku w latach 2008-2012. Prorektor ds. rozwoju i współpracy ASP w Gdańsku w latach 2012-2016. Tytuł profesora otrzymał w 2011. Obecnie prowadzi III Pracownię Malarstwa na Wydziale Malarstwa ASP w Gdańsku. Brał udział w kilkudziesięciu wystawach w kraju i za granicą, m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Chinach, Litwie, Chorwacji i na Węgrzech. Stypendysta DAAD na 9-miesięcznym pobycie w Worpswede w 1992 roku oraz Fundacji Pollock-Krasner w Nowym Jorku w 2000.
Cykl „Autoportret a' retour” jest monumetalnym zestawem prac typu work in progress, w którym każde kolejne płótno powstaje w wyniku nałożenia zdjętej wierzchniej warstwy poprzedniego obrazu. Ten ścisły związek – konsekwentnie przestrzegany poprzez numerowanie kolejnych obrazów – ujawnia nowy potencjał i znaczenie malarstwa. Początkowy mały format cyklu, powiększał się wraz z rozrastającą się materią, zwiększającą swój obszar. Badając poszczególne etapy materii, można było zauważyć, że jej konsystencja w wyniku procesu przekładania, odciskania, ulegała dematerializacji. Sprawia to wrażenie zatrzymania ruchu cząsteczek materii koloru, uniemożliwiając jego całkowite zmieszanie. Z czasem, kiedy forma pracy uzyskała stan idealnego rozbicia oraz swój maksymalny rozmiar, kolejne powierzchnie pokrywane były białym woskiem. Moment bielenia, był procesem odwracania, tego co w tym przypadku było nieuchronne – całkowitej unifikacji koloru. Jednak bielenie, to także proces leucosis, oczyszczania materii, przejścia w inny stan poprzez ponowne zjednoczenie by stać się kwintesencją. Technika, w której powstały wszystkie płótna z tego cyklu, była wynikiem poszukiwań nowej formy malarskiej, będącej odzwierciedleniem idei synergii, eksplorującej pojęcie pamięci i tożsamości. Obrazy synergiczne anektujące kategorię synergy, nawiązują do myśli alchemicznej oraz do idei nowej geometrii Richarda Buckminstera Fuellera. W wyniku podjętych procesów badawczych związanych z ideą synergy ujawnia się pojęcie odcisku, jako ważnego gestu kreacji. Odcisk, którego znaczenie fenomenologiczne ujął Gilbert Simondon, jako proces przybierania kształtu niewidocznego w procesie technicznym:
„Pracujący człowiek przygotowuje mediację, ale jej nie dokonuje, to mediacja dokonuje się sama, po tym, gdy zostały stworzone warunki. Choć więc człowiek znajduje się blisko tej operacji, nie zna jej. Jego ciało powoduje i umożliwia jej dokonanie się, ale reprezentacja operacji technicznej nie pojawia się w pracy. Brak elementu zasadniczego, aktywne centrum operacji technicznej pozostaje w ukryciu.”
Ze względu na to, że proces powstawania obrazu jest niewidoczny, prezentacjom prac towarzyszy film wideo „Coniunctio” z 2007 roku, będący procesem zapisu powstającego obrazu oraz zdjęć sekwencji przemiany malarskiej materii.
Tomasz Milanowski
Urodzony w 1972 r. Jest artystą malarzem, wykładowcą akademickim, ekspertem Centrum Edukacji Artystycznej, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów Naukowych oraz Rady Doskonałości Naukowej. Jest członkiem Kapituły Fundacji Rodziny Staraków i ekspertem Programu Grantowego Wena. Pełni funkcję jurora w konkursach plastycznych. Otrzymał tytuł ambasadora holenderskiej firmy Royal Talens, producenta materiałów plastycznych. Jest stypendystą Pollock-Krasner Foundation, amerykańskiej fundacji z siedzibą w Nowym Jorku, przyznającej swoje stypendia wybitnym twórcom z całego świata. W 2019 roku otrzymał tytuł profesora. Jego twórczość jest znana i ceniona w kraju i za granicą. Jest uczniem prof. Stefana Gierowskiego. W trakcie studiów współpracował także z profesorami Jarosławem Modzelewskim i Krzysztofem Wachowiakiem. Wystawiał swoje prace w prestiżowych galeriach w Polsce, a także Europie, Stanach Zjednoczonych, Japonii i Rosji.
„Milanowski… uwalnia farbę na płótnie tworząc różnokolorowe ścieki materii i uzyskując niezwykle ekspresyjne efekty (…) nie używa pędzla. Obraz maluje się niejako „sam”, pod okiem artysty. (…) spektakl malowania dzieje się na białym tle płótna (...) Nie opowiada żadnej historii, jest przedstawieniem samym w sobie, odbiciem, a raczej udziałem w rzeczywistości w jej procesach i dynamice. To widz odkrywa w tych obrazach znaczenie, odwołując się do własnej pamięci przeżyć, uczuć, obrazów i pragnień.”
Szum, 13.10 2020 - „Malarstwo radykalne” Tomasza Milanowskiego i Sławomira Ratajskiego w Galerii Salon Akademii, Szum, 13.10 2020
Zbigniew Szot
Urodził się 3 stycznia 1962 r. w Płotach na Pomorzu Zachodnim. W latach 1976 – 1981 uczęszczał do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Constantina Brancusi w Szczecinie. Poznańską Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych (obecnie Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu) ukończył z wyróżnieniem w 1986 roku. Rok później otrzymał Stypendium Ministra Kultury i Sztuki. Pracę jako asystent w I Pracowni Gobelinu prof. Magdaleny Abakanowicz a następnie prof. Anny Goebel rozpoczął w 1988 roku. Od 1991 roku kontynuował ją w III Pracowni Rysunku prof. Józefa Drążkiewicza. W 2014 roku otrzymał tytuł profesora. Do tej pory swoje prace prezentował na wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju oraz m.in. w Czechach, Grecji, Japonii, Kanadzie i Niemczech. Zrealizował i współrealizował z Wojciechem Müllerem kilkadziesiąt scenografii teatralnych i plenerowych, programów telewizyjnych oraz koncertów. W swojej twórczości zajmuje się malarstwem, grafiką cyfrową, rysunkiem, działaniem przestrzennym oraz scenografią.
„Tworzenie jest dla mnie podróżą do miejsc i zdarzeń, które próbuję zrekonstruować, a jednocześnie chęcią stworzenia świata tylko mojego – takiego, który chciałbym zachować w mojej pamięci, który jest jak księga oglądana na wiele sposobów, a każdą stronę można zobaczyć tylko jeden raz. Buduję obraz pamięci, mojej pamięci. Buduję obraz tego, co pamiętam i czego nie pamiętam. Jedne obrazy wyostrzam, inne zacieram. Nigdy żadnego nie wyrzucam, te zapomniane powracają niespodziewanie. Obrazy siedzą we mnie - w środku. Te, które zapadły mi w pamięć i te, które umknęły. To co pamiętam nakłada się na siebie, miesza i tworzy nowe obrazy, nie przypisane żadnemu miejscu: przynależą do wielu miejsc, a spotykają się tylko w mojej wyobraźni, bo ich spotkanie w rzeczywistości nigdy nie było możliwe. Moja pamięć łącząc obrazy oszukuje mnie, ale nie mam jej tego za złe. Jestem jej wdzięczny. Z zakamarków niepamięci, zza krawędzi snu wyłania się obraz, czasem bardziej realny od rzeczywistości.”
Zdzisław Wiatr
Rysownik, grafik, malarz, pedagog. Studia w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, na Wydziale Grafiki w Katowicach w latach 1981-1986 gdzie w roku 1986 zrealizował dyplom z wyróżnieniem w pracowni książki prof. Adama Romaniuka oraz pracowni malarstwa prof. Macieja Bieniasza.
W latach 1986-1987 był stypendystą Ministra Kultury i Sztuki. Pracuje w Instytucie Sztuk Pięknych, Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. J. Długosza w Częstochowie na stanowisku profesora nadzwyczajnego. Współpracował z miesięcznikiem „Res Publica” oraz z Oficyną Wydawniczą „Errata” w Warszawie. Brał udział w blisko 300 wystawach zbiorowych, zrealizował blisko 60 wystaw indywidualnych, wielokrotnie nagradzany.
Wody
W roku 2016 odrzuciłem zupełnie stosowanie innych barw niż czerń i biel, widząc w tym surowym, ograniczeniu wyzwanie do wymagającej kreatywności warsztatowej. Coraz bardziej interesował mnie „proces” dynamicznego tworzenia obrazów, jednak ciągle nie odkryłem zdecydowanego zaczepienia w konkretnym temacie. Póki co, moim jasnym odniesieniem były obrazy Gerhardta Richtera, przede wszystkim inspirował mnie proces tworzenia przez niego obrazu, obejrzany w krótkim filmie Corinny Belz, „Gerhard Richter Painting” (2009).
Impuls pojawił się z obserwacji powierzchni tafli wody nad moim stawem, gdzie zachwyciła mnie, jak w „procesie”, nieustanna zmienność rysunku światła. Kształtów i materii linii, kątów ich rysowania, oraz rażących abstrakcyjnych form światła. Abstrakcja i realność natury, obrazu wyjętego z kontekstu, odniesienia do pejzażu.
Niczym nie zachwiana pewność zachwytu, że jest to ten właściwy moment aby sprawdzić w działaniu i w większej skali możliwości markerów. Odruchowo wybrałem białe markery i zagruntowane na aksamitnie czarno płótno. Powstał wówczas obraz pt. „Staw IV”, którym zainicjowałem cykl prac łączących rysunek z graficznie odbijanymi i stemplowanymi materiałami pt. „Woda”. Realizacja, która trwała 2-3 godziny, była absolutnie spontaniczna, oparta na intuicyjnym przenoszeniu rysunku wirującego światła i kształtów linii. Patrzyłem na zmieniający się nieustannie rysunek światła, gdy w tym samym czasie, ręka przeniosła obrazy rejestrowane okiem. Nie zależało mi na fotograficznej rejestracji, tylko na ekspresyjnym, swobodnym fizycznie zapisie gestu. Odkrywałem, że markery pozornie ograniczone w śladzie narzędzia, mają całkiem sporą skalę tonalną, pozwalającą budować przestrzeń w obrazie
Przez realizację kolejnych obrazów coraz głębiej wchodziłem w „proces” powstawania rysunków, dostrzegając ulotne fazy ich tworzenia. Dochodziłem wreszcie do form, które mogłem zaakceptować, ale permanentna ocena, której poddawałem swoją pracę, zmuszała mnie do demolowania tych form i proces tworzenia trwał nadal.
Za pomocą aparatu fotograficznego zacząłem notować fazy powstawania kompozycji aby uchwycić ulotność „procesu”. Aby wzbogacić perspektywę widzenia, nakręciłem też wiele sekwencji płynącej rzeki, wirującego światła na wodzie, które kiedy nie mogłem rysować w plenerze, wyświetlałem na ścianie pracowni.
Podglądając ruchome obrazy, zacząłem realizować kilka prac jednocześnie, aby w ten sposób obserwować „procesy” oraz by ich realizacja oddziaływała na siebie. Takie działanie pozwalało mi na uruchomienie innego rodzaju myślenia, konfrontowanie materii, kompozycji oraz włączanie kolejnych narzędzi.
Wyobrażałem sobie jaki oczekiwany ślad, powinno pozostawiać narzędzie. W tym celu zacząłem preparować przybory rysunkowe z patyków brzozowych, zabranych z „Warsu” plastikowych widelców, patyczków do lodów i do szaszłyków. Pudełka z „Biedronki”, stare firanki oraz sznurki stały się narzędziami w rytuale rysowania i odbijania. Trudno mi określić technikę, gdyż w tej chwili wykorzystuję pospolicie dostępny rodzaj warsztatu do realizacji prac, które są pomiędzy rysunkiem i grafiką.
W sensie działania, ekspresji realizacji oraz używanych mediów moje tworzenie przybrało formę rysunkowego rytuału. W którym, przypadek jest faktem, godnym twórczego docenienia i akceptacji jako elementu motywującego kreatywność, w „procesie”.