SONIA RAMMER / Wyspa
07.03.2015 - 05.04.2015 r.
Wystawa Sonii Rammer na www.obieg.pl: http://obieg.pl/rozmowy/35069
Sonia Rammer; artystka, psycholożka, zawodowo związana z Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu gdzie prowadzi zajęcia z rysunku (adiunkt w I Pracowni Rysunku prof. Joanny Imielskiej), psychologii oraz psychologii twórczości.
W 2001 roku uzyskała dyplom magisterski na Wydziale Edukacji Artystycznej (promotorzy; prof. Grzegorz Dziamski, prof. Piotr C. Kowalski), w 2002 na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby (zakres malarstwo i rysunek, promotorzy; prof. Jerzy Kałucki, prof. Jarosław Kozłowski) Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, w 2010 na Wydziale Nauk Społecznych (psychologia, promotor dr Jerzy Gościniak) Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu.
Zajmuje się sztuką oraz teorią ze szczególnym uwzględnieniem psychologicznych aspektów twórczości. Brała udział w wystawach zbiorowych, (m.in. Arsenał Poznań, BWA Bielsko Biała, Wozownia Toruń, BWA Wrocław, Artists House Jerozolima, Studio 18 Gallery Nowy Jork), indywidualnych (np. BWA Arsenał Poznań, MBWA Leszno, ART Station Stary Browar Poznań, Galeria Student Ostrawa, Czechy) oraz konferencjach. Autorka i współautorka tekstów traktujących o fenomenie twórczości z perspektywy psychoanalitycznej.
W 2013 roku uzyskała tytuł doktora (promotor prof. Joanna Imielska) w dziedzinie Sztuki Plastyczne w dyscyplinie artystycznej Sztuki Piękne.
Grzegorz Dziamski - Sonia Rammer; sztuka jako podróżowanie
Emblematem dzisiejszej sztuki mogłaby być podróż - journey, voyage. Artyści zawsze podróżowali. Ale chyba nigdy tak często jak dzisiaj. Dzisiejsi artyści zdają się być w nieustannym ruchu, ciągle przemieszczać pomiędzy krajami, kulturami, kontynentami, cywilizacjami. Przebywają na krótszych lub dłuższych pobytach rezydencjalnych. Poznają nowe miejsca i ludzi, ale na tym fascynacja podróżowaniem się nie kończy. W swojej twórczości często wykorzystują formy nawiązujące do podróżowania, chętnie posługują się podróżniczą ikonografią (tereny dziewicze, bezludne, trudno dostępne), a także metodami dobrze znanymi z wypraw antropologicznych czy archeologicznych – dokumentacją fotograficzną lub rysunkową.[1] Na rysunkowej dokumentacji oparta została praca francuskich orientalistów „Description de l’Egypte” opublikowana w dwudziestu trzech tomach w latach 1809 -1828.[2]
Skąd to zainteresowane podróżowaniem w świecie, w którym wszystko zostało już odkryte, rozpoznane, opisane? Czy jest to efekt globalizacji i demokratyzacji turystyki? Tego, że doświadczenie turysty, podróżnika, globtrotera staje się coraz powszechniejsze w dzisiejszym świecie?
W twórczości Soni Rammer podróż zawsze odgrywała ważną rolę, od prac najwcześniejszych, powstałego tuż po studiach cyklu „My little trip to…” (od 2002) do prac najnowszych. Dla Rammer podróż to coś więcej niż fizyczne przemieszczanie się, to „stan umysłu, zaciekawienia światem, uważności, wyczulenia na nowe i odkrywania nowego w starym.” [3] Podróż to otwieranie się na świat, wchłanianie świata całym sobą, wszystkimi zmysłami.
„My little trip to…” to bardziej podróż mentalna niż fizyczna. Małe malarskie collages z dopisanymi ołówkiem krótkimi tekstami adresowanymi do przyjaciół i znajomych. A zarazem imaginacyjna wycieczka do Ameryki końca lat 50., Ameryki Jaspera Johnsa i jego „Białych flag”. Kolejny cykl, „Letters from Israel” (2004) powstał w świecie księgi, w Izraelu, na balkonie hostelu w Tel Avivie. Były to także malarskie collages zawierające fragmenty książek znalezionych na śmietniku. Kilka prac z tego cyklu artystka wysłała do Nowego Jorku. „Ktoś je zakupił, być może teraz je czyta.” Kilka miesięcy później sama artystka pojawiła się w Nowym Jorku, by kontynuować cykl „My little trip to.. ” Podróż mentalna wyprzedziła czy też zapowiedziała podróż fizyczną.
Cykl „Kości” (2005) stawia inne pytania; o tożsamość, pamięć, dzieciństwo, siłę więzi z przodkami. „Każdy, kto próbuje nadać sens swojemu istnieniu, przynajmniej raz w życiu zastanawiał się nad znaczeniem czasu i miejsca, w którym przyszedł na świat.”,[4] pisze Orhan Pamuk. Dlaczego urodziłem się właśnie tutaj i wtedy? Czy jest to czysty przypadek, czy też kryje się w tym jakiś głębszy sens, który powinienem rozpoznać? Kiedy pytam o związek z przodkami, o kości przodków to znaczy, że zaczynam szukać głębszego uzasadnienia dla własnej egzystencji, próbuję stać się częścią jakiejś większej całości, wpisać się w opowieść jakiejś wspólnoty. „Kości” zdradzają też kolejną fascynację artystyczną Soni Rammer, do której chętnie się zresztą przyznaje – fascynację malarstwem i osobą Georgii O’Keeffe. W 1946 roku, po śmierci Alfreda Stieglitza, O’Keeffe definitywnie porzuciła Nowy Jork i przeniosła się na stałe do małego miasteczka w Nowym Meksyku, do którego zresztą przyjeżdżała już od końca lat 20. W otaczającym miasteczko pustynnym krajobrazie odnalazła jeden ze swoich ulubionych tematów - kości zwierząt. Były to z reguły wypalone słońcem czaszki, koni, krów, bawołów, jeleni przywołujące zachowany w mitologiach Indian związek człowieka ze światem natury. Kości pełnią na obrazach O’Keeffe funkcje totemiczne. U Rammer są to kości ludzkie, malowane z atlasu anatomicznego. Cykl wielkoformatowych obrazów przedstawiających kości dopełniony jest zapisem wideo zatytułowanym „Babcia”, co przenosi całą pracę w inne rejony, w rejony poszukiwania zerwanej tradycji. Nie jest ważne o czym opowiada babcia, mówi artystka, ważne, że opowieść krąży, jest przekazywana, przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Cykl „Kwiaty” (2006) nawiązuje wprost do obrazów Georgii O’Keeffe, ale ważniejsze wydaje się tu coś innego – zestawienie obrazu malarskiego z obrazem wideo i pytanie o ich wzajemne relacje w dzisiejszym świecie. Czy obraz wideo wyparł już i zastąpił obraz malarski? Który z nich bardziej nas dziś uwodzi.
W 2010 Sonia Rammer zrealizowała pracę wideo „Miejsca, których nie ma.” Na czarnym tle umieściła rozświetlone nazwy 994 miejscowości gdzie w II Rzeczpospolitej znajdowały się synagogi. Nazwy miejscowości powoli gasną i pozostaje prawie czarne tło. Holocaust to nie tylko fizyczna likwidacja ponad 3 milionów polskich Żydów, ale także zagłada ich kultury, której symbolem są synagogi. Synagogi wyburzano, zmieniano ich przeznaczenie, przerabiając na przykład na pływalnie. Artystka dotyka tu bardzo delikatnej i drażliwej kwestii zawiązanej z narodową mitologią. Jak to możliwe, że największe podziemne państwo w okupowanej przez Niemców Europie pozwoliło wymordować 3 miliony swoich obywateli żydowskiego pochodzenia? A może wcale nie chciało ich bronić? Siedemdziesiąt lat po wojnie musimy wybierać, co chcemy zachować; wiarę w potęgę polskiego państwa podziemnego, które nie chciało bronić polskich Żydów, albo przyznać, że polskie państwo podziemne wcale nie było takie potężne, co pokazało Powstanie Warszawskie, które trwało wprawdzie dłużej niż powstanie w warszawskim Getcie, ale także zakończyło się przegraną.
Kolejna praca, w której artystka zastosowała różne media – rysunek, fotografię, wideo, zatytułowana jest „Powrót do Edenu” (2011-2013). Czy możemy wrócić do Edenu? Tylko w wyobraźni. Ale można próbować tworzyć Eden tu na ziemi. Do historii sztuki najnowszej przeszedł spektakl Living Theatre „Paradise Now” – raj tu i teraz, natychmiast. Do historii przeszła stworzona przez Otto Muehla komuna. Jeżeli w ogrodach Edenu człowiek miał żyć w harmonii z naturą, to jakimś odpryskiem Edenu były też re-edukacyjne zsyłki chińskich inteligentów na wieś podczas rewolucji kultralnej.
Oryginalny Eden ze Starego Testamentu, miał się znajdować na północ od Babilonu, a więc w świecie arabskim, a precyzyjniej perskim. Ludzie wielokrotnie podejmowali próby odnalezienia lub odtworzenia Edenu. Jedną z najwcześniejszych były Ogrody Semiramidy, jeden z siedmiu cudów starożytnego świata, później greckie akademie, gdzie mieszkał mistrz z rodziną, służba oraz przybyli po naukę uczniowie, jeszcze później ogrody pompejańskie z punktami widokowymi, rzeźbami, kanałami wodnymi, kwiatami, krzewami, miejscami do zadumy i relaksu. Dla św. Bernarda z Clairvaux ideałem ogrodu był klasztor z winnicą, pozwalający zgromadzonym w nim mnichom chronić własne ja przed zgiełkiem i marnością świata. Renesans rozwinął całą filozofię ogrodu – ogród miał ukazywać piękno wynikające z połączenia tego, co naturalne z tym, co sztuczne. Rajski ogród lub jego ziemski substytut miał reprezentować świat idealny i bezkonfliktowy, życie w harmonii i miłości.[5] Nic zatem dziwnego, że idea rajskiego ogrodu przyciągała wszelkiej maści sekty, które w ogrodzie widziały zapowiedź nowego, lepszego świata.
Sonię Rammer bardziej niż rajski ogród interesuje pramatka Ewa, a ściślej jej malarski wizerunek. Sięga do wczesnorenesansowego malarstwa flamandzkiego przedstawiającego grzech pierworodny, wciela się w postać Ewy, fotografuje, a następnie z powielonych fotografii buduje coś na kształt soczewki oka – sztuka jest nie tylko widziana, ale pozwala widzieć.
Najnowsza praca Sonii Rammer rozgrywa się na wyspie Lanzarota, rozsławionej kilka lat temu powieścią Michela Houellebecqa „Możliwość wyspy” (2005). Houelebecq umieścił na wyspie spotkanie sekty Eohim, wierzącej w to, że ludzi stworzyli przybysze z innej planety, kosmici, którzy przyjadą niebawem po tych, którzy zapewnili sobie nieśmiertelność, przenosząc swoje DNA w odmłodzone ciała i wchodząc w stan oczekiwania. Praca Rammer zaczyna się od fotograficznej dokumentacji wulkanicznego krajobrazu wyspy. Ta dokumentacja posłuży artystce do budowania fotograficzno-rysunkowych collages oraz fragmentu wpadającej do galerii lawy.
W twórczości Sonii Rammer prywatne łączy się z publicznym, ważne z nieważnym, rzeczywiste z wyobrażonym. Jeszcze w „Kościach” artystka próbowała oddzielić sztukę od tego, z czego ona wyrasta. Później tego zaniechała, przekonana, że jej sztuka jest wyrazem podróżowania. Artysta stał się prototypem współczesnego podróżnika, pisze Nicolas Bourriaud, który za pomocą form i znaków dzieli się swoim doświadczeniem wędrowania przez kultury, kontynenty, cywilizacje.[6] Artysta-podróżnik odkrywa mobilną naturę dzisiejszego podmiotu; podmiot nie jest kształtowany przez jedną kulturę, jak kiedyś, lecz przez kontakty z wieloma kulturami, a podróżujemy dzisiaj wszyscy nie ruszając się nawet z miejsca, ponieważ całe nasze otoczenie stało się mobilne.
Sonia Rammer lubi technikę collage’u. Collage udziwnia, zaskakuje, defamiliaryzuje to, co wydawało nam się dobrze znane. Podobnie działają collages Rammer; sygnalizują jakiś niepokój, napięcie czające się za pozornie niewinnymi krajobrazami. Postmodernistyczni pisarze skłonni są widzieć dzisiejszą rzeczywistość jako wytwór tajnych spisków i stowarzyszeń.[7] Inaczej musimy pogodzić się ze ślepą grą przypadków: „Ktoś zamieszkał na wyspie, która została zalana lawą, ktoś inny urodził się w Nagasaki, a nie w Kusamo, a jeszcze ktoś inny zaspał i nie dojechał na czas na lotnisko.”, pisze Rammer. Uciekamy od ślepego przypadku w spiskową wizję dziejów. Jak bohater Cohena:
„They sentenced me to twenty years of boredom
For trying to change system from within
I’m coming now, I’m coming to reward them
First we take Manhattan, then we take Berlin.
I’m guided by a signal in the heaven
I’m guided by this birthmark of my skin
I’m guided by the beauty of our weapon
First we take Manhattan, then we take Berlin.
I’d really like to live besides you, baby
/…/
But you see that line that moving through the station
I told you, I told you, I told you I was one of them.
(Skazali mnie na dwadzieścia lat nudy/ za próbę zmiany system od środka/ przychodzę teraz, by wziąć na nich rewanż/ Najpierw weźmiemy Manhattan, a później Berlin/ Jestem sterowany sygnałem z nieba/ jestem sterowany znamieniem na mojej skórze/ jestem sterowany naszą piękną bronią/ Najpierw weźmiemy Manhattan, później Berlin/ Tak naprawdę to chciałbym być tylko z tobą/ ale czy widzisz tych ludzi na stacji/ Mówiłem tobie, mówiłem tobie, mówiłem, że byłem jednym z nich).
Na Lanzarocie spotykają się wyznawcy sekty, aby wznieść Ambasadę dla kosmitów, ulicami Nowego Jorku spacerują młodzi ludzie sterowani sygnałami z nieba, a artyści podróżują i zbierają te dziwne sygnały naszego świata.
[1] N. Bourriaud, The Radicant, New York 2009, s. 107.
[2] E. Said, Orientalizm (przekł. M. Wyrwa-Wiśniewska), Poznań 2005, s. 134.
[3] Wszystkie wypowiedzi artystki pochodzą z jej stron internetowych.
[4] O. Pamuk, Stambuł. Wspomnienia i miasto (przekł. A. Polat), Kraków 2008, s. 14.
[5] Z. Rusinova, Epikurova zahrada jako model zivota, w; Epikurova zahrada, Slovenska Narodna Galeria, Bratislava 1996.
[6] N. Bourriaud, Radicants…, s. 113.
[7] Zob. B. McHale, Powieść postmodernistyczna (przekł. M. Płaza), Kraków 2012.