OBIEKTY I INSTALACJE
13 stycznia - 11 lutego 2007 r.
"Świat to za mało*
Światło to więcej niż świat; przynajmniej o dwie ostatnie litery. Jak jednak pisze o tym Brückner, świat pierwotnie znaczył tylko światło. Zatem już w dziele Stworzenia, gdy oddzielone zostało światło od ciemności, zawarł Bóg alternatywę: światło (a z nim oświecenie, iluminacja) lub świat (a dalej: światowy, świecki).
Tak tedy błąkam się między światłem i ciemnością, duchem i materią, jin i jang; między życiem i śmiercią, nocą i dniem, aniołami i demonami.
Gdyby wziąć pod uwagę obraz świata, wynikający ze współczesnych kosmologii, jesteśmy tylko zawirowaniami w strumieniach energii. Niektóre jej pasma posiadają możliwość odbijania pewnego rodzaju promieni, które potrafią być zarejestrowane przez pewne skomplikowane urządzenie, zwane potocznie okiem i tak powstaje obraz świata materialnego. Ale już dla promieniowania kosmicznego przedmioty, z którymi obcujemy na co dzień, nie są większą przeszkodą, niż ocean powietrza, w którym są zanurzone. Gdyby jakieś "oko" było wyczulone na to właśnie promieniowanie, taki przedmiot w powietrzu nie znaczyłby dla niego więcej, niż pasmo metanu, wydobywające się z pobliskiego otworu wentylacyjnego; dla nas to wszystko jest powietrzem, a przecież metan to nie to samo, co tlen i azot.
Dysponując na co dzień parą normalnie zbudowanych oczu, ze światłem próbowałem postępowac rozmaicie. Traktowałem je pozornie obojętnie, gdy potrzebne było mi tylko po to, by widzieć, co robię; wykorzystywałem je w postaci źródeł światła, naturalnych i sztucznych, aż po bezpośrednie zmagania z jego naturą, gdy zasypywałem je cukrem, zatapiałem w oleju silnikowym, zalewałem smołą (czyżby próba ściągnięcia światła do piekieł?), więziłem za kratami z luster czy - dzięki jego falowej strukturze - wprzęgałem je w znaczeniowe perpetuum mobile, gdy zamknąłem je w cyklu fala morska - fala dźwiekowa - fala wodna - fala świetlna - obraz fali wodnej.
Światło z tych eksperymentów wychodziło zawsze nienaruszone i czyste; moje bezsilne próby pokalania jego poczęcia nie zbliżyły mnie chyba do zrozumienia jego istoty bardziej, niż do zrozumienia siebie. Myślę teraz, że to jest podstawowym celem ich prowadzenia. Jeśli światło jest cieniem Boga, chciałbym w cieniu jego cienia znaleźć takie światło, które pozwoli mi zobaczyć w nim prawdziwego siebie.
Waldemar Wojciechowski
* James Bond Agent 007
(z katalogu wystawy Materia światła, Centrum Rzeźby Polskiej, Orońsko, 2000)
Ur. w 1958 r. w Gorzowie. Studia w PWSSP w Poznaniu, dyplom z ar-chitektury wnętrz w 1985 r. Przewód kwalifikacyjny I stopnia z malar-stwa na ASP w Poznaniu w 1999 r. Od 1994 r. asystent, a od 1999 r. adiunkt w Katedrze Rysunku, Malarstwa i Rzeźby Wydziału Budownictwa i Architektury Politechniki Szczecińskiej. Przewód habilitacyjny z grafiki na Wydziale Komunikacji Multimedialnej ASP w Poznaniu (listopad 2005). Wiceprezes Stowarzyszenia Zachęty Sztuki Współczesnej w Szczecinie (zał. 2004).