Galeria BWA
MARZEC
Krystyna Dyrda-Kortyka urodziła się 25.09.1943 roku w Radlinie. Ukończyła studia na Wydziale Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu (dyplom w 1970 r.). Od 1975 r. zajmuje się tkaniną artystyczną, a od 1976 należy do słynnej wrocławskiej grupy „10 x TAK”. Artystka była przez wiele lat kojarzona z klasycznymi formami tkackimi. Wykonywała kompozycje z wełny i stilonu, o grubej, marszczonej fakturze, w których jednak zawsze można było odnaleźć subtelność, liryczność, nostalgię.
- Od ośmiu lat Krystyna Dyrda-Kortyka tworzy przede wszystkim lekkie, pełne światła, oszczędne w kolorach, wyciszone kompozycje z papieru ręcznie czerpanego.
- Technika tkacka jest bardzo żmudna, wymaga ciężkiej codziennej pracy – twierdzi. – I bardzo trudno w sposób klasyczny wykonać nowoczesną tkaninę. Wielkim przełomem w mojej twórczości było zapoznanie się z papierowymi technikami. Z tym nowym tworzywem zetknęłam się na sympozjum w ASP w Łodzi, na pokazie przygotowanym przez meksykańskie artystki. Papier ma w sobie tyle ekspresji, że można go porównać z akwarelą. Trzeba bardzo szybko podejmować decyzje i do końca nie można przewidzieć efektu. Ta technika jest dla mnie odkryciem, ale przecież nie jest czymś nowym.
Na gorzowskiej wystawie szczególnie podobają się monumentalne kompozycje nazwane: Ogrodami ciszy”, wykonane z juty, sznurka papierowego, trawy. Bardzo ciekawie prezentują się w BWA niewielkie kompozycje „Kartki z dziennika”- pełne niepokoju, próbujące dotknąć tajemnic czasu i przemijania. Podobają się również kompozycje „Szeptem”. W jednej z nich odnaleźć można kilka kolorowych ptasich piór.
- To piórka mojej kochanej papużki, która zawsze latała po pracowni – wyjaśnia artystka. – Potem zaczęła chorować, gubić pióra. A gdy wyjechałam na kolejny plener, pechowo zaplątała się w kawałek sizalu; Hanna Ciepiela, Gazeta Lubuska 11.03.1999 r.
Autorka nierzadko wiedzie widza po różnych piętrach odczytywania znaczeń swoich prac. Po pierwsze – zwraca uwagę na wartość szczegółu, drobiazgu. Ćwiczymy tę umiejętność wytrwale, oglądając liczne miniatury, zatytułowane wymownie „Kartki z dziennika”, w których strzępy materii przypominają, że takie zapisy są utrwalaniem zaledwie strzępów życia. Kiedy już opanujemy tę czynność, uświadomić sobie możemy z łatwością, że wielkie kompozycje są sumą szczegółów. Wtedy możemy pojąć bez trudu, że nawet monotonne powtarzanie jakiegoś detalu ma znaczenie istotne; nie tylko zdobnicze, ale też znaczące.
Oglądając prace Krystyny Dyrdy-Kortyki warto zwracać uwagę też na inne szczegóły. Ciekawą – dla przykładu – rolę pełnią ciemne pasy „ram”, opasujących niczym bordiura liczne jej tkaniny. Być może są rodzajem kulis dla rozgrywającego się w każdej z prac spektaklu; Gabriela Balcerzakowa, Ziemia Gorzowska Nr 12/25.03.1999