MENU

Wystawy

GUSTAW NAWROCKI - MALARSTWO

Galeria BWA

MARZEC-KWIECIEŃ
 
Wystawione w galerii prace są monotematyczne, jeśli nie liczyć kilku, osobno eksponowanych, najstarszych obrazów z cyklu „Relikty”. Kilkanaście pozostałych, malowanych olejem i akwarelą, to wariacje na temat ludzkiej twarzy. Tylko na dwóch, największych, pojawia się ona zarysowana realistycznie. I tu jednak nie w całości: widoczny jest grymas zaciśniętych ust, nos, reszta się rozmywa albo jest przesłonięta. Inne przedstawienia dają wrażenie masek. Jest miejsce na oczy: szerokie kreski, jakby otwory w przyłbicy; są niby-zęby, przywodzące na myśl nawet nie maski kultur plemiennych, ale potworki wycinane z dyni w dzień amerykańskiego Hallowe’en.
Najciekawsze prace przynoszą kontrasty światła i cienia, jak w obrazach zatytułowanych „Błękitne światło”. Na innych pojawiają się symbole przypominające m.in. pismo runiczne. Wydają się jednak zestawione przypadkowo. W rezultacie rozmieszczone w nieładzie symbole nasuwają tylko przypuszczenie nawiązania do kultury masek plemiennych.
Co mogłoby się kryć pod maskami Gustawa Nawrockiego? Czy nasza fizjonomia? Tę analizuje artysta, rozkładając jej fragmenty na jednej płaszczyźnie w dowolnym, nie narzuconym przez naturę, układzie. A może nasze wnętrze? Jednak stwierdzenie, że je ukrywamy przed sobą wzajemnie pod maskami codzienności, jest już truizmem. Pozostaje więc prawdopodobnie tylko zabawa estetyczna; Aleksandra Pezda, Gazeta Lubuska Nr 60/ 12.03.1997 r.
 
Inny rodzaj wędrówki „w głąb” uprawia Gustaw Nawrocki. Próbując opisać „pełnię” człowieka i zjawisko trwałości trwania, sięga Nawrocki do sfery „archeologii kultury”, to jest do archetypów, toposów i mitów. Przedmiotem, wokół którego koncentrują się zainteresowania autora, jest maska obrzędowa. Przetwarza ją raz czule, raz drapieżnie, serio i drwiąco. Wizję maski raz zbliża do człowieka tak, ze nie mamy pewności czy maskę widzimy, czy oblicza, innym razem od człowieka ją odrywa i zamyka w formę uproszczonych figur geometrycznych. 
Ta wystawa, w przeciwieństwie do ekspozycji obrazów Kiełtyki, nie jest formalnie jednolita. Ani na chwilę nie rezygnując z ukazania raz obranego przedmiotu, Nawrocki „gra formą” samej opowieści, od szablonu, poprzez gwałtowne, pośpiesznie realizowane partie obrazów bądź całe płótna, dochodzi do fragmentów rzetelnie ugłaskanego warsztatu malarskiego. Pozwala sobie na brzydotę i czyni z niej dodatkową wartość emocjonalną. Na tej wystawie nie sposób się nudzić; Gabriela Balcerzakowa, Ziemia Gorzowska Nr 11/ 13.03.1997 r.
 
 

wróć