Galeria BWA
„Ecce homo”
CZERWIEC
Marian Czapla urodził się w 1946 roku w Gackach koło Szydłowa na Kielecczyźnie. Dyplom z malarstwa uzyskał w 1972 roku w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych u prof. Stefana Gierowskiego. Grafikę studiował w pracowniach: prof. Haliny Chrostowskiej i prof. Józefa Pakulskiego. Był współorganizatorem i członkiem grupy „Sympleks S 4” w latach 1974-1979 posiadającej w swoim dorobku następujące wystawy malarstwa: Galeria Teatru Studio – Warszawa (1975), SBWA – Galeria Sztuki MDM – Warszawa (1976), BWA – Lublin (1977), Galeria Warexpo – Warszawa (1978), Dom Artysty Plastyka – Warszawa (1979). Od 1972 roku pracuje na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie. Obecnie jest profesorem i prowadzi pracownię malarstwa.
Na kilkudziesięciu obrazach kłębią się ludzkie ciała. Dopiero przy uważniejszym oglądaniu można zauważyć, że mężczyźni rozpięci są na krzyżu lub go dźwigają.
Pojawiają się też Piety, kobiety opłakujące Chrystusa. I nagle okazuje się, że olbrzymie postacie, które przytłaczają widza swoją cielesnością, są znakami religii.
„Człowiek, zawsze nagi, cielesny, przede wszystkim mężczyzna, nawet miażdżony cierpieniem, powalony przez śmierć – pozostaje potężny. Nie mieści się na płaszczyźnie obrazów, gdyby rozprężył się, wyprostował, rozsadziłby je” – napisał o obrazach Mariana Czapli nieżyjący już znakomity krytyk sztuki ks. Janusz Pasierb.
W obrazach warszawskiego malarza nie ma pustych miejsc, są tylko skłębione, naprężone ciała – człowiek dotknięty grzechem, smutkiem, bólem, ale też człowiek z aureolą nad głową, człowiek pogodzony z losem.
Obrazom Czapli dodatkowej siły dodaje kolor. Artysta używa jaskrawych żółci, turkusów, czerwieni, zieleni. Krzyczące barwy jeszcze bardziej podkreślają znaczenie ludzi w twórczości warszawianina.
Uważnego obserwatora obrazów Mariana Czapli uderza jeszcze jedna cecha – ludzie przez niego malowani kojarzą się z ludowymi świątkami, z figurynkami z niknących już przydrożnych kapliczek; ROCH, Gazeta Zachodnia 20.06.1996 r.
Obrazy tego artysty, oglądane w skromnym wyborze w ostatniej edycji Biennale Sztuki Sakralnej, zwracały uwagę swoją szorstkością potraktowania tematu, wyrazistością i kanciastością przedstawień, w pewnym sensie drażniąc wyobraźnię odbiorcy, karmionego konwencjonalną estetyką harmonijnego i „ładnego” cierpienia, przyjętego od dawna w ikonografii religijnej. Te same obrazy, pomnożone o wiele innych, na wystawie indywidualnej sprawiały wrażenie rzetelnej wiarygodności, tak samo w sferze malarskości jak życia. Wobec postaci z obrazów Mariana Czapli znika poczucie przerysowania, a triumfuje prawda sprawności mięśni, stanu znużenia, a nawet znękania, ciężar bezwładu, umęczonych torsów.
Czapla umieszcza swoje postaci – często ukazane w pojedynkę – w prostokątach. To figury, w których plan można wpisać znak krzyża. Obrysowane zdecydowanym konturem ciała z trudem mieszczą się w tym planie, wciskają się weń; są stłoczone i wprost rozsadzają wyznaczone im ramy. Dlatego widzimy je zgięte, skulone, złamane.
To piękna wystawa, ucząca trudnej rzeczy: umiejętności odchodzenia od sztampy w delikatnej sferze komunikowania wzruszeń i emocji; Gabriela Balcerzakowa, Ziemia Gorzowska Nr 28/ 11.07.1996 r.