"EPINGLE"
06.06 - 04.07.2009
Teresa Tyszkiewicz, mieszka i pracuje w Paryżu od 1982 roku.
Wystawia od 1978 roku. Jej prace były eksponowane na wielu wystawach zbiorowych i indywidualnych w kraju i za granicą.
Szpilki i świat
Poszukiwania Teresy Tyszkiewicz odczytuję jako próbę zmierzania się ze światem odczuwanym jako «chaos« z jego niewyczerpanym bogactwem elementów i zależności. Próbę podjęto po to, by znaleźć dla tak odczuwanego świata formalną prezentację w artystycznym ukształtowaniu materii.
Proces dochodzenia do formy jest z powodu tylko samego sposobu pracy w znacznie większym stopniu intuicyjny, niż wykoncypowany przez świadomość. Trudno bowiem przyjąć, by można było startować do bardziej pracochłonnego zajęcia, polegającego na wbijaniu tysięcy szpilek w duże arkusze papieru, bądź w duże wymiary płótna/zazwyczaj o formatach 300 x 15O cm z rozpoznanym w pełni przez świadomość planem określającym ich położenie, wzajemne relacje, relacje z płaszczyzną i rozmaitymi materiałami, których Teresa używa.
Zresztą wykoncypowane postępowania utrudnia, czy wręcz uniemożliwia “niewdzięczność” płótna czy papieru, których powierzchnia załamuje się i kurczy w trakcie wbijania kolejnych szpilek. Gdy nawet pojawiają się zamierzone przez artystkę zagęszczenia powstaje zdeterminowana oporem podłoża - przeciwwaga – powstają miejsca mniej zapełnione lub puste.
“Podzbiory” szpilek zmierzających w niezliczonych kierunkach, tworzą niezwykle skomplikowaną sieć zależności. Powierzchnia pełna jest ”wirów” których wewnętrzne i zewnętrzne więzi trudno rozpoznać. Załamują się po wielokroć, płaszczyzna pełna nierówności, przeistacza się w przestrzeń tak bogatą w rożnego rodzaju ”związki” i “tajemnice”, że można by ją nazwać ”kosmiczną”.
Chłodna, intelektualna analiza całego “zbioru” dopełniać się musi w intuicyjnym, niełatwym do pojęciowego ujęcia oglądzie żywiołu materii jaki demonstrują poszukiwania Teresy Tyszkiewicz. U początku powstawania każdej kolejnej pracy, zamknięte w pudełku metalowe szpilki stanowią obojętne, obce sobie światy i można tylko pragnąć by zaistniały w j a k i m ś artystycznym porządku, a intuicja podsuwa obraz rzeczywistości, który chciałoby się utrwalić. Intuicja pozostać musi najwierniejszym sojusznikiem w bolesnych / w dosłownym przecież sensie /, “potyczkach” nie dlatego, lub nie tylko dlatego, by stworzyć jakiś porządek artystyczny, lecz by ów porządek wyrażał to, co jest bardziej przeczute niż poznane,a co w podmiotowym doznaniu jest “prawdą” o świecie. Tak odczytuję dążenia artystki.
Kłujące prace, wyłupane belki drewniane wypełnione oszpilowanym płótnem są równie nieprzejrzyste i trudne jak świat w splatanej sieci wewnętrznych relacji i zewnętrznych odniesień.
Prace Teresy odsyłają mnie do dramatycznego wysiłku poszukiwania formy interpretacji, która zdolna byłaby wyrazić “uwikłania” w rzeczywistość. Chronią się one przed zbytnim rozgadaniem o tym co jest na “zewnątrz” w autonomii ich własnych skomplikowanych struktur.
W niektórych pracach uderza mnie brutalna materialność powierzchni, często agresywność form przestrzennych, rzeźb, gdzie niezliczone ilości szpilek zderzone zostają z materiałem, który Teresa używa dla swojej twórczości. Powstaje wówczas zmysłowy “dotykalny” relief. “Gęstość” materii, jej nieokiełznana dynamika kojarzyć się mogą raczej z unicestwieniem struktury, z procesem odwrotnym do budowania przejrzystych relacji elementów.
Prace zdają się mówić, że takich relacji nie ma na świecie, lub, że nie potrafimy ich dostrzec. “Chaos” świata przegląda się w tych pracach. Odwracają się one od funkcji komunikowania sensów, które wskazywały by nam jakiś “ostateczny porządek pozostawiając mgliste doznanie, że takiego porządku szukać musimy, nawet jeśli kryzys i ułomność każdego języka jest bariera, którego może nie uda się pokonać.
Ogólne uwagi dotyczące prac, w których artystka operuje szpilkami, rzeźbami metalowymi szpilek, również odnosząsię w moim przekonaniu do rysunków, filmów i wcześniej performance.
Surowe, abstrakcyjne wypowiedzi to hermetyczna siatka linii, których kierunki i wzajemne relacje wyznacza kod determinujący.
Intuicja w dużej mierze, trudny do precyzyjnego określenia drogi. Analiza pojęciowa i próba “zobiektyzowania” sensów tych linii labiryntów natrafia na podobny, jak w przypadku prac ze szpilkami, opór zawiłych i tajemniczych związków miedzy nimi.
W filmach, fotografii, performance – z ich barokowym bogactwem szokująco nietradycyjnych materiałów, takich jak zboże, wata, ryż, pierze, jarzyny, z tych niekonwencjonalnych zachowań artystki najistotniejsze wydaje mi się zmierzanie powiem, ”kosmosem“ materii. Tworzywo dla form wypowiedzi, a zarazem dla “zewnętrznego“ świata, z którym łączy nas naturalna więź.
Bunt wobec “chaosu”, “nadmiaru” materii i wynikający stąd wysiłek ujarzmiania jej w formie, a zarazem jakaś duchowa pokora wobec takiego odczucia świata wydają mi się charakterystyczne dla poszukiwań Teresy Tyszkiewicz.
Kolejne serie prac, pogłębiane o aktualna rzeczywistość i czas odczytuję jako ich zapis w jej ciągłym, nieustającym procesie twórczym by ów konflikt rozwikłać.
Być może chodzi o to by forma mówiąc “coś” o świecie była przede wszystkim spełnieniem jej samej, by szukając odpowiedzi między nią i tym co jest na “ zewnątrz” respektować granicę poza którą można tylko milczeć.
Bożena Stokłosa /historyk sztuki/
Lata siedemdziesiąte, czas nowych mediów ujawniał świeże pola działań. W obręb sztuki przebiły się ponownie fotografia i film - jako środki równoprawne wobec technik tradycyjnych, a także jako instrumenty służące do rejestracji sytuacji aranżowanych ograniczonych w czasie i przestrzeni.
Wejście Teresy Tyszkiewicz w obszar sztuki odbyło się właśnie za pośrednictwem kamery i taśmy filmowej. Właściwiej byłoby powiedzieć: wejście widza w świat sztuki Teresy Tyszkiewicz odbyło się za pośrednictwem taśmy i projektora. Instrumenty te pozwoliły odsłonić pewne tajne, a nawet intymne ceremonie, których podmiotem była ona sama - artystka. Już wówczas zastanawiajqce było, w jakim stopniu jesteśmy dopuszczeni do tajemnicy, czy też - która rzeczywistość jest nam dana do wierzenia, która podpowiedziana, a która ukryta. Treścią filmów, najkrócej, było zmaganie: człowieka z metarią; kobiety z materią; kobiety z przyrodzoną jej rolą biologiczna wreszcie zmaganie samej Teresy, obleczonej w określony, skończony, fizyczny kształt z nieforemną, sypką strukturą ziarna. Syzyfowy trud, jak próba przeskoczenia własnego cienia - i powrót do roli przypisanej przez geny, przez biologię, wreszcie przez kulturę.
Potem przyszły lata oswajania się z życiem w innej rzeczywistości, wchodzenie w rolę matki i żony w jednym z licznych maleńkich miasteczek podparyskiej aglomeracji. Ceremonie przeniosły się do garażu i zmieniły charakter. Nabrały uporczywości. Przeistoczyły się w proces trwający latami i znaczący upływ czasu liczbą szpilek wbijanych w twardą tkaninę, w drewno, w asfalt. Czynność zmitologizowana i magiczna. Zbierająca w jedno latynoskie obrzędy voo-doo i śródziemnomorskie czynności przypisane wyłącznie płci żeńskiej - czy to wcielonej w postać Penelopy, czy Dejaniry.
Śladem tych czynności są wielkie płachty, ciężkie od tysięcy szpilek, tworzących zapis czasu i trudu. Materializacja uświadomionej konieczności.