MENU

Wystawy

ANDRZEJ BEMBENEK - INACZEJ NIŻ W RAJU

Otwarcie: 21.03.2025
godz. 18:00
wystawa czynna do 27.04.2025

Kurator: Gustaw Nawrocki

W 1984 roku, wywodzący się się z nowojorskiego ruchu niezależnego Jim Jarmusch popełnił film Inaczej niż w raju (Stranger Than Paradise). Surowy, wręcz ascetyczny obraz, nakręcony na czarno-białej taśmie z udziałem aktorów nieprofesjonalnych. W największym skrócie, wszystkie te zabiegi posłużyły Jarmuschowi do ukazania obrazu Ameryki bez patosu i mitologizowania tej krainy jako miejsca opływającego tylko w dostatek i splendor. Najbardziej wymownym fragmentem filmu jest scena, kiedy bohaterowie docierają w porze zimowej do punktu widokowego nad jeziorem Erie w Cleveland w stanie Ohaio. W miejscu z którego powinien się roztaczać przejmujący widok natury, postaci z filmu Jarmuscha konfrontują się z zamarzniętą taflą jeziora i śnieżną zadymą, która powoduje, że właściwie nie widać niczego poza białą, zamazaną w konturach przestrzenią. Trzęsąc się z zimna komentują jednak to na co patrzą, powtarzając: „coś pięknego!”. Tak jakby wkodowana wcześniej informacja o tym, że w tym miejscu nie może być inaczej przesłoniła im obiektywny fakt, że akurat w tej chwili, poza pustką nie można tam niczego dostrzec. Tytuł wystawy Andrzeja Bembenka w Miejskim Ośrodku Sztuki w Gorzowie Wielkopolskim jest świadomym nawiązaniem do obrazu filmowego Jima 
Jarmuscha, głównie za sprawą sceny nad jeziorem, którą przywołałem. Bembenek pracujący w zupełnie innych realiach, innym czasie oraz przede wszystkim w innym medium, jednak posługuje się strategią, którą można porównać ze sposobem pracy Jarmuscha. Na czym to polega? W głównej mierze na tym, że to, co ostatecznie jest rozstrzygnięte na obrazach nie jest tym, czym może się z pozoru wydawać. Nie mam tu myśli sytuacji, kiedy malarz nadaje rozbudowane literacko tytuły swoim pracom, których forma jest zazwyczaj niedookreślona, żeby nie powiedzieć zamazana. Otwiera się w ten sposób pewien „korytarz interpretacyjny” ale jestem zdania, że nie na tym polega swoisty fenomen obrazów Bembenka. Istotniejszym jest to, co i jak on maluje. Od ponad dekady głównym motywem obrazów są trakcje kolejowe. Zatem można powiedzieć, że są to w nieoczywistym tego pojęcia rozumieniu ale pejzaże. Te powstałe najwcześniej były bardzo subtelne w wyrazie. Zamazane ale jednak rozpoznawalne elementy trakcji majaczyły jakby w szaro-błękitnej mgle, która była akcentowana pojedynczymi uderzeniami impastu. Z czasem ten rodzaj interwencji w pierwotną strukturę obrazu narasta. Bembenek coraz mniej dba o czytelność motywu trakcji, bardziej zajmuje go to, w jaki sposób przekształcać i modyfikować owe malarskie interwencje. Wydaje mi się, że właśnie od tego momentu można mówić o swoistej dojrzałości malarskiej Bembenka. Punkt wyjścia pozostaje istotny ale najważniejszym aspektem Jego aktywności będzie uzyskiwanie coraz to bardziej zróżnicowanych brzmień materii malarskiej. Obrazy pokazywane na wystawie w MOS w Gorzowie Wielkopolskim pochodzą głównie z dwóch ostatnich lat. Ewolucja środków malarskich jest tu uwidoczniona w bardzo sugestywny sposób. Nasycenie waloru oraz wprowadzenie intensywnych barw już tylko w bardzo luźny sposób ewokują skojarzenia z motywem pejzażu. Ilość i możliwości wyrazowe poszczególnych obrazów kojarzą mi się z rozwojem motywów muzycznych w muzyce Beli Bartoka czy Dymitra Szostakowicza. Obywaj modernistyczni kompozytorzy posługiwali się techniką przetworzenia i uzyskiwali efekt niekończącej się wariacji na temat pierwotnie opracowanego tematu muzycznego. Andrzej Bembenek, skądinąd adorujący tych muzyków, swoje kolejne warianty trakcji maluje na formatach o różnej skali. Są prace zupełnie filigranowe, średniej wielkości i wreszcie te wielkogabarytowe. I w każdej okoliczności, czy to na małym czy na większym formacie malarz z równą uwagą i stosownie dozowaną ekspresją wykonawczą dobiera środki wyrazowe. Ten arsenał zróżnicowanych formatów ostatecznie służy nie tylko przeglądowi możliwości, w jakich może się wydarzyć każdy kolejny obraz. Pozwala w niebanalny sposób budować dramaturgię wystawienniczą, jak choćby bieżący pokaz w MOS w Gorzowie Wielkopolskim. Chyba nie ma nic bardziej monotonnego jak układ obrazów w jednym formacie, usytuowanych na ścianie w formie fryzu i Bembenek to wie. Każda wystawa Jego prac w zależności od warunków przestrzeni w jakiej się odbędzie stwarza kolejne warianty ekspozycyjne. Zaryzykowałbym określenie, że Bembenek to malarz „drogi” (w nawiązaniu do konwencji „kina drogi”). Każdy kolejny obraz to efekt czegoś wcześniej zobaczonego i później w pracowni twórczo przepracowanego. Z kolei nagromadzenie kilku lub kilkunastu obrazów na wystawie uruchamia ścieżki narracyjne, jakie wynikają z zestawienia ze sobą poszczególnych prac. I fakt, że odbywa się to przy ograniczeniu tematyki, ukazuje tym bardziej jaki potencjał tkwi w aktywności tego malarza. Bembenek nie rozprasza się podejmowaniem kolejnych nowych wątków. Z konsekwencją i nieokiełznaną wrażliwością bada kolejne możliwości w obrębie zawężonego przez siebie obszaru. W ten sposób ukazuje jeden, możliwe że nie specjalnie reprezentatywny, żeby nie powiedzieć marginalny aspekt rzeczywistości, którą jednak przekształca w osobliwe spektrum, dające się już odnieść do dużo szerszego kontekstu. Podobnie jak Jarmusch, który w filmie Inaczej niż w raju, nie pokazał wszystkiego co mógłby, filmując życie przeciętnych ludzi. Jednak analogię pomiędzy Bembenkiem a amerykańskim reżyserem można jeszcze pogłębić. Film Inaczej niż raju, to nie tylko rzecz o mistyfikacji amerykańskiego mitu, pokazanego w przewrotny, ironiczny sposób. Sądzę, że to także obraz o samotności. Podobnie jak u Bembenka gdzie to, co rozgrywa się formalnie, pomiędzy przywołaniem statycznych konstrukcji trakcji, ożywionych emocjonalnym duktem pędzla, w warstwie wyrazowej także pozostaje emanacją samotności. Wydaje mi się, że warto zwrócić na to uwagę, kontemplując efektownie wykonane obrazy Andrzeja Bembenka.

Witold Stelmachniewicz

Andrzej Bembenek (ur. 1973), absolwent Instytutu Sztuk Pięknych Uniwersytetu Zielonogórskiego - dyplom w 1999, oraz Wydziału Artystycznego UZ - dyplom z malarstwa w 2005 w pracowni prof. Leszka Knaflewskiego. W 2014 uzyskał tytuł doktora sztuki na UAP w Poznaniu.
Mieszka i pracuje w Zielonej Górze.


wróć